Jak wyglądał bunt młodych w latach 60. i 70. minionego stulecia, jak dokonywała się rewolucja obyczajowa i jakie były początki ruchu hipisowskiego w naszym regionie – na te pytania spróbuje odpowiedzieć wystawa „Lokalny pejzaż kontrkultury. Peace, Love i PRL”. Będzie ją można oglądać od 18 maja do 30 października w Muzeum Etnograficznym.
Placówka, której skansen położony jest w centrum Torunia, kojarzy się mieszkańcom zapewne przede wszystkim z kultywowaniem ludowych, często wielowiekowych tradycji. Tym razem jednak jej pracownicy złamali schematy i przygotowali wystawę nie dość że związaną tematycznie raczej z ośrodkami miejskimi niż wiejskimi, to jeszcze nawiązującą do historii sprzed zaledwie półwiecza. Ekspozycja zaś traktuje o niczym innym, jak o łamaniu schematów właśnie.
- To próba nawiązania do nurtu antropologii kulturowej zwanego antropologią codzienności, w której badamy czasy i kulturę nam bliższe, trochę w ten sposób badając samych siebie – opowiada jeden z autorów ekspozycji Artur Trapszyc.
Ciekawiej niż na Zachodzie
Pomysł przywołania klimatu kontrkultury lat 60. i 70. zrodził się kilka lat temu. Twórcy doszli do wniosku, że należy przypomnieć ten niezwykle ciekawy okres, zanim odejdą jego świadkowie i twórcy. - W tamtym czasie rozpoczął się proces łamania reguł, schematów i tradycji w modzie, obyczajach, myśleniu, sposobie zachowania się, stosunku do różnych problemów społecznych – wylicza Artur Trapszyc. - A wszystko to działo się w PRL-u, czyli bardzo konkretnym, dziwnym tworze politycznym. Niektórzy antropologowie twierdzą, że kontrkultura w bloku wschodnim z tego powodu była ciekawsza niż na Zachodzie. Autor wystawy zwraca uwagę, że o ile w krajach zachodnich młodzi-zbuntowani przełamywali bariery kulturowe, psychologiczne, mentalne, to u nas dochodziły jeszcze do pokonania bariery doktrynalne, polityczne. Jednak nie polityka i walka z systemem są istotą tej wystawy. Przywołana tu zostanie przede wszystkim subkultura hipisowska, bo to właśnie ona niosła idee wolnościowe i w znacznym stopniu wpłynęła na atmosferę społeczną i kulturową tamtego okresu. Wkrótce przeniknęła też do kultury masowej: młodzi ludzie zapuszczali włosy, dziewczyny chodziły w długich spódnicach, a chłopcy w kolorowych koszulach w kwiaty.
Muzyka protestu
- Na wystawie pokażemy przede wszystkim sferę muzyczną, gdyż właśnie muzyka była najważniejszym przekaźnikiem idei rewolucji obyczajowej. Młodzi ludzie często tłumaczyli teksty protest songów z płyt przywożonych z Zachodu. Dzięki temu niejeden nauczył się angielskiego – podkreśla Artur Trapszyc. Twórcy wspomną też o kinie, teatrach i klubach, a wszystko w wymiarze lokalnym, obejmującym mniej więcej obszar obecnego województwa kujawsko-pomorskiego. Oczywiście będzie to tylko odbicie zjawisk, które miały miejsce w całej Polsce, jednak da się tu znaleźć pewne rysy charakterystyczne. - Ówczesne województwo bydgoskie miało dobry, jeden z nielicznych wtedy, uniwersytet i to w mieście powiatowym Toruniu. Skupiał on studentów z całej północnej Polski. Była tu choćby prężnie działająca Od Nowa, a także inne kluby. Podobnie było w Bydgoszczy. Przy Wyższej Szkole Nauczycielskiej działał Klub Beanus 70. Kultura studencka była więc w regionie mocno rozwinięta – mówi Trapszyc.
Wystawa poruszy również bardzo istotny temat wojska w życiu młodego człowieka. Chęć ucieczki przed dwuletnią przerwą w życiorysie była bowiem dla wielu motywacją do kontrkulturowych działań.
Autorzy wystawy Artur Trapszyc i Marek Reddigk podczas badań terenowych przeprowadzili około stu rozmów. Na ekspozycji oraz w towarzyszącej jej publikacji znajdzie się zaledwie wycinek zgromadzonego materiału.
Więcej w majowym Ikarze (Ikar 5/117/2013:32-33)